Osobiście uwielbiam Upiora w Operze. To najlepszy musical wszech czasów, ale ten film w najmniejszym stopniu tego nie ukazuje. Musicale należą do sceny, West End, Broadway itp. i właśnie wtedy są fenomenalne. Co do tego filmu... cóż słabo zagrany, zaśpiewany jeszcze gorzej. Nie mówię, że aktorzy się nie starali, ale to nie jest musical, który może śpiewać każdy. Do roli Christine trzeba masy pracy i profesjonalnego treningu, zresztą do reszty ról to samo. Co gorsza tonacja większości piosenek została zaniżona by Emmy Rossum dała radę je zaśpiewać, deformacja Upiora to żadna deformacja ni jak się nie ma do oryginalnej używanej na scenie (o książce nawet nie wspomnę). Nie zmienia to faktu że film niezły i chociaż zainteresował ludzi musicalem, a aktorzy się starali i to doceniam. Myślę jednak, że musicale powinny pozostać tam gdzie zabierają się za nie profesjonaliści.
Deformacja książkowa obejmowała całą twarz, Leroux opisywał ją nie tylko jako odrażającą, ale też opisywał martwe kawałki ciała, które odpadły gdy Upiór zmusił Christine by go dotknęła itp. Co do tej z musicalu to wygląda podobnie to filmowej tyle, że faktycznie wygląda jak deformacja, a nie poparzenia słoneczne. Na tumblrze pełno zdjęć odkąd aktorzy nie mają już zakazu jej pokazywać.